Inspiracje

Dyniowe szaleństwo
Będąc świeżo pod wpływem różnorodnych inspiracji opisujących dekoracyjne możliwości dyni, dzisiejszy dzień rozpoczęłam właśnie pod jej znakiem. Wyruszyłam przed południem do pobliskiej miejscowości - sielskiej wsi, a jednocześnie swoistego centrum dyni - w poszukiwaniu kilku dorodnych egzemplarzy, ale też ozdobnych maluchów. Zatrzymałam się w pobliżu wozu drabiniastego, po brzegi wypełnionego dyniami. Oczy mi się zaświeciły :)

Dynia wykształcona z tykwopodobnych owoców ma amerykańskie pochodzenie. Już Indianie docenili jej walory lecznicze i później, po skrzyżowaniu odmian, także smakowe. Najpopularniejszą potrawą z dyni jest zupa-krem. Sama przyrządzam ją regularnie w okresie jesiennym, dodając porcję imbiru i chilli, zaostrzających jej słodkawy smak. Podana z ziołowymi grzankami smakuje wyśmienicie. Co roku przygotowuję też sporą porcję pokrojonej w grubą kostkę dyni, którą zamrażam. Zimą znakomicie się sprawdza jako dodatek do wszelkiego rodzaju dań jednogarnkowych. W tym roku zamierzam także upiec sernik dyniowy, z dodatkiem musu ze śliwek.

Dynia, poza walorami smakowymi, stanowi też doskonały mocny akcent w jesiennych dekoracjach domu i ogrodu. Podczas dzisiejszej wyprawy chętnie kupiłabym ich dużo więcej, ale niestety w parze z konkretną wagą dyni idzie też cena. Zadowoliłam się więc kilkoma sztukami, z których część pozostanie jako dekoracja frontu domu, a część zostanie spożytkowana w kuchni. Do tych wspaniałych owoców genialnie pasują wrzosy, marcinki, drobne chryzantemy, dodatki z suszonych kłosów traw ozdobnych, bukiety z kolorowych liści klonowych czy romantyczne latarenki wypełnione szyszkami. Te dodatki dopiero przede mną, ale już dziś chciałabym Wam pokazać swoje dyniowe impresje :)












Wystawa "Zieleń to Życie" 2013



Wróciliśmy właśnie z tegorocznej wystawy „Zieleń to Życie”, która odbywa się w Warszawie w halach EXPO, w dniach 30.08-01.09.2013.
Wiodące hasło tegorocznej wystawy to „Ogrody z charakterem” i było to widać w założeniach stoisk poszczególnych wystawców. To sformułowanie wiele również dla mnie znaczy i sama dążę do takiego stanu rzeczy, by w przyszłości odwiedzający mój ogród goście odbierali go jako nietuzinkowy. Cieszę się, że bogactwo obecnego rynku ogrodniczego i otwarcie na europejskie trendy, pozwalają nam tworzyć ogrody niepowtarzalne, będące odbiciem nas samych, naszych możliwości i upodobań.

Zwiedziliśmy wszystkie hale, z czego najciekawsza była pierwsza, w której spotkaliśmy znanych i odwiedzanych przez nas szkółkarzy. Zdecydowanie wyróżniającym się na tle innych było stoisko szkółki Państwa Szmit, które pięknie udekorowane kwitnącymi hortensjami, trawami i bylinami wraz z coraz popularniejszymi domkami dla owadów, było prawdziwą ozdobą hali. Udało mi się kupić najnowszą książkę Panów Szmit (ojca i syna) oraz Macieja Mynetta – „Drzewa i krzewy liściaste”, które w szczegółach opisuje najciekawsze gatunki i odmiany liściaków uzupełniając opisy wieloma zdjęciami. Moja książka ma dedykację Pana Bronisława Szmita, z którym zamieniłam kilka zdań na ogrodowe tematy :) Warto podkreślić, że stoisko targowe Państwa Szmit zostało przez Jury Wystawy wyróżnione Złotym Laurem.


Uwagę zwracały też stoiska takich szkółkarzy jak Kordus, Grąbczewscy, Bracia Dębscy, Majewscy, czy Clematis Marczyńscy. Na nas największe wrażenie robiły pokazowe wysokie drzewa liściaste. Piękne klony, brzozy jacquemonti czy robinie wspaniale ozdabiały stoiska tworząc prawdziwe zielone ściany. Z roślin aktualnie kwitnących prym wiodły hortensje, wrzosy i trawy ozdobne. Widzieliśmy także wrzosy w oryginalnych kolorach mocnego granatu, żółtego czy rudości, ale okazało się, że to zwyczajne ‘farbowane lisy’ – takie sztuczności nie wywołują szybszego bicia ogrodniczego serca ;-)

W innych halach oglądaliśmy sprzęt ogrodniczy: od drobiazgów typu markowe sekatory po wielkie samojezdne kosiarki. Przyznam, że kilka nowości nas zainteresowało i w przyszłości przy np. wymianie kosiarki na nową, wiedza i kontakty z pewnością się przydadzą.
Wzrok przykuwały także nowoczesne donice o zastosowaniu na zewnątrz, o ciekawym wzornictwie i modnej grafitowej oraz imitującej beton kolorystyce.

Na wystawie spotkaliśmy kilkoro zaprzyjaźnionych ogrodowych pasjonatów, którzy jak zwykle skorzystali z okazji by porozmawiać i wypić wspólną kawę. Miała też miejsce sympatyczna wymiana roślin – mnie dziś w udziale przypadły dwie wymarzone hortensje kosmate (Aspera), z czego ogromnie się cieszę dziękując raz jeszcze darczyńcy!. 

Sara ocenia z perspektywy nowe rośliny do ogrodu ;-)

To był miły dzień! Zapraszam na kilka migawek z wystawy:



















 


Co mnie zachwyca


W otaczającym mnie świecie zatrzymuję się nad rzeczami wielkimi i tymi najmniejszymi. 

W tej sekcji pisać będę o wszystkim: zjawiskach przyrodniczych, ciekawych miejscach, wystawach ogrodniczych, ogrodowych pasjonatach których poznałam na żywo lub wirtualnie, impresjach z przeczytanych książek czy obejrzanego albumu, inspiracji kulinarnej lub owocnej wizyty w szkółce.

Zdjęcie: ogród pokazowy, Chronos, Komorów.


Stan świadomości ogrodnika: MARAZM


Dopadają Was od czasu do czasu takie chwile? Doświadczacie stanu kiedy nic Wam się nie chce, mimo, że jest co robić w ogrodzie, mając jednocześnie wrażenie, że cała energia gdzieś wyparowała?

No właśnie. U mnie takie momenty następują po okresach intensywnej pracy w ogrodzie, w których zadowolenie i satysfakcja z wykonanych czynności – rearanżacji na rabatach, ich przebudów, przesadzania roślin, walki z ich chorobami, doprowadzania trawnika czy oczka wodnego do estetycznego ładu - płynnie ustępują stanowi zupełnie do nich przeciwnemu: marazmowi. Zamykam się wówczas w swoim świecie, mam nos zwieszony na kwintę (niczym róża Rhapsody in Blue na zdjęciu), jestem małomówna, niekontaktowa i dostępna dla nielicznego grona… Podobnie działa na mnie przedłużająca się męcząca pogoda: najczęściej długa zima, dotkliwe opady deszczu, czy ostatnie tropikalne upały.

Jak sobie radzić z tym przykrym stanem? Mówią, że w ogrodowy dołek najlepiej wsadzić kwiatka i jest to najszczersza prawda – trzeba dać sobie kilka dni na milczenie i pobycie z samym sobą, a potem nieopatrznie wstąpić do ogrodniczego lub pozwolić na to naszemu partnerowi. Jedna mała doniczka, na przykład z kolorowym wrzosem, czy dokupienie kilku dyń do rearanżacji kącika z kwiatami jednorocznymi, potrafi zdziałać cuda :)

Życzę wszystkim ogrodnikom równowagi w stanach świadomości! ;-)

Wirtualne spotkania: AGNESS


Z Agnieszką znamy się od kilku lat z jednego z ogrodniczych miejsc w wirtualnym świecie. Tylko z wysyłanych postów, czasami prywatnych wiadomości, a ostatnio także telefonicznie. To dziwne, że właściwie niewiele o Agnieszce wiem, a jednocześnie to, o czym wielokrotnie rozmawiałyśmy (głównie o sprawach ogrodowych, ale też o prywatnych) pozwala na tak konkretne ugruntowanie wyobrażenia o drugiej osobie. 



Zatem Agnieszka to przede wszystkim osoba o wielu talentach. W swoim niewielkim ogrodzie potrafiła wygospodarować przestrzeń dla olbrzymiej ilości gatunków i odmian roślin. Dobiera je w taki sposób, że praktycznie każda pora roku, każdy miesiąc i tydzień, jest w jej ogrodzie bardzo atrakcyjny: od wczesnych tulipanów, sasanek, floksów szydlastych, roślin skalniakowych, poprzez róże, lilie i liliowce, hortensje i szereg innych. Agnieszki ogród określam jako zakątek barw - tak piękne malują się wszystkie oglądane w nim obrazy.

Agnieszka posiada również niesamowity zmysł do dekorowania wnętrz domu, ale też jego otoczenia. Wielokrotnie zachwycałam się jej pracami - stroikami na świece, wiankami, bukietami.
Właśnie teraz wykonała dla mnie przepiękny wieniec na drzwi, który był dla mnie niespodzianką... omówiłyśmy jedynie kolorystykę. Całą reszta leżała w rękach tej fantastycznie zdolnej osoby, która poza swoimi licznymi talentami, jest przede wszystkim wspaniałym człowiekiem: cierpliwym, skromnym, bezinteresownie życzliwym.

Agnieszko, cieszę się, że Cię znam!

A teraz impresje wiankowe - niedługo to cudeńko zawiśnie na moich drzwiach wejściowych, komponując się ze świeżo posadzonymi wrzosami, do których dopasuję dyniowe kule









Prawda, że niezwykły?

Photos made by Agness


Popołudniowa gra światła i cienia


Ogród światła i cienia to z pewnością synonim subtelności, romantyzmu, wyjątkowego i magicznego nastroju, pewnego rodzaju ciekawości świata, kwintesencji człowieczej myśli. 


Do uzyskania interesującego efektu estetycznego niezbędne w ogrodzie wydają się być wysokie drzewa i rozłożyste krzewy. Im więcej drzew liściastych, kolorystycznych plam, różnorodności kształtów, pokroju i wysokości, tym ciekawszy rezultat, szczególnie  w momencie, kiedy to zachodzące słońce chowa się za drzewami. 

Obserwując różne fazy nasłonecznienia, zdecydowanie najbardziej lubię tę popołudniową, a to dlatego, że w części zachodniej ogrodu mam szczęście posiadać roślinność na działce zastaną, czyli ogromne już brzozy. Ich korony pozwalają słonecznym promieniom wręcz tańczyć bez tchu.
Słońce znajdujące się w tym momencie swojego biegu wokół Ziemi wchodzi w reakcję ze znajdującymi się w naszym zakątku nasadzeniami, tworzy niepowtarzalne obrazy, które bezwiednie chce się zachowywać w pamięci. 

To dlatego tak często wychodzę po południu do ogrodu z aparatem fotograficznym. Podświetlone pod różnym kątem drzewa, ażurowość lub głęboka czerwień ich liści, ocieniony miejscami trawnik, mieniąca się w słońcu biel hortensji, nasycone purpury róż, czy kolorowe motyle fruwające nad budlejami to efekt niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, właśnie o tej porze dnia. To prawdziwy spektakl! Człowiek oczarowany tym, czego doświadcza, przysiada na ławeczce i chłonie grę światła i cienia wszystkimi zmysłami.

Niech przemówią obrazy:

















Deszcz


Wydawało mi się, że jestem osobą absolutnie ciepłolubną. Na widok lazurowego nieba automatycznie pojawia się uśmiech na mojej twarzy, a dobry nastrój przeplatany pozytywną energią buduje się sam. Ostatnie dni przyniosły jednak pewną zmianę, zaburzając dotychczasową równowagę: zaczęłam mieć szczerze dosyć upałów i z coraz większą niecierpliwością wyczekiwałam na deszcz. Na próżno! Wiele tygodni suszy i palącego słońca przynosiły coraz więcej spustoszenia powodując podsychanie pieczołowicie pielęgnowanej murawy i więdnięcie wydawałoby się odpornych roślin. Nocne wielogodzinne podlewanie ratowały jedynie krzewy i byliny przed całkowitym poddaniem się.

Tak było do wczoraj... wieczorem doczekaliśmy się pierwszych grzmotów w oddali, a po chwili wyczekiwania burzy z intensywnym opadem... DESZCZU!

Dzisiaj ogród wygląda zupełnie inaczej... rośliny wydają się pić wodę na zapas, trawnik chłonie każdą kroplę nawet pojedynczym korzonkiem, róże i hortensje ciężko zwieszają kwiatostany co chwila zraszane kolejną porcją mżawki, drzewa i krzewy dumnie podniosły gałęzie... Jest świeżo, czysto, soczyście!

Portrety poszczególnych roślin udowadniają jak bardzo potrzebna jest równowaga w przyrodzie. Zapraszam do oglądania!

Róże widocznie odżyły:



Hortensje cieszą się tak lubianą przez siebie wilgocią:







Trawy i rozchodniki malują piękne obrazy: mocne i ulotne jednocześnie...







I pozostałe rośliny, równie szczęśliwe:








Lato w pełni: trudny początek sierpnia


Wszyscy ogrodnicy w długie zimowe wieczory marzą zwykle o gorącym lecie, ale kiedy ono już nadchodzi, to nie zawsze jest tak kolorowo... Mamy swoje wymagania! Odpowiednia temperatura (do 30st.), miły wiaterek, niezbyt dokuczliwa wilgotność powietrza, opady deszczu tylko nocą i tym podobne. Tymczasem lato gorące przychodzi, ale skala na termometrze grubo przekracza 40st. w słońcu, upał jest nie do wytrzymania, zero wiatru, wilgotność sięga 100%, a deszczu jak nie było, tak nie ma...


Zamiast więc cieszyć się sierpniową aurą narzekamy na złe samopoczucie, brak snu, zamykamy się w domach zaciągając rolety na szczelnie zamkniętych oknach... Wypełzamy dopiero wieczorami, aby ulżyć naszym roślinom - podopiecznym, które dosłownie ledwie dyszą - wodą z węża... Szczęśliwcy posiadający automatyczne nawadnianie powinni być zadowoleni, że nie muszą stać po kilka godzin ze szlauchem, ale nic z tego! Wynurzalne tryskacze przy niskim ciśnieniu wody (przecież wszyscy podlewają wieczorem) nawet nie chcą się wynurzyć!
Cóż za przewrotność losu!

Są jednak plusy tak upalnego lata... ogrody dostały wcześniej rumieńców jak w końcu sierpnia czy na początku września... hortensje pięknie się przebarwiają, rozchodnikom okazałym pękają gwiazdki kwiatowe, pokazują się pierwsze kłosy traw, zakwitają wrzosy... 

Ta pora roku jest piękna!

Zapraszam na spacer po sierpniowym ogrodzie:



















3 komentarze:

  1. Przepiękny ogród. Pozwoliłam sobie dodać go do moich ulubionych blogów. Pozdrawiam serdecznie.
    http://domekzogrodkiem.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Z przyjemnością odwiedziłam Twój Raj, jest piękny i tajemniczy.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

strzałka do góry