Moje pierwsze doświadczenia w obcowaniu z przyrodą zaczęły się we wczesnym dzieciństwie... Miałam to szczęście urodzić się w domu z ogrodem, w którym prym jedyny i absolutny wiodła babcia... jej ukochanymi roślinami, wręcz podziwianymi przez przechodniów, były róże... Czasami mam piękny sen, że wszystkie róże z babcinego ogrodu nagle znajduję w swoim obecnym... to błogie marzenie, które często pojawia się w moich wspomnieniach.
W tym czasie ogród mnie szczególnie nie pociągał, chociaż naprawdę doceniałam jego piękno...
Przebywając na wakacjach u drugiej babci na wsi, miałam do czynienia z innego rodzaju przyrodą, tą naturalną, mniej ujarzmioną, z lasami pełnymi grzybów i jeżyn, z sielskimi krajobrazami, uprawnymi polami, zbiorami plonów, domowym inwentarzem...
To wszystko mnie ukształtowało i ugruntowało w przekonaniu, że kiedyś muszę mieć własny kawałek ziemi...
Mam! Od sześciu lat zajmuję się tym, co kocham przeogromnie... Najpierw mój towarzysz życia na dobre i złe wynalazł działkę: las brzozowy - położony w dodatku w bliskim sąsiedztwie ziemi moich dziadków... Nie zastanawialiśmy się ani sekundy. 13 maja 2006r. zakup, we wrześniu tego samego roku ruszyła budowa domu, a we wrześniu następnego roku powstały pierwsze zarysy rabat i nasadzenia...
Rabata frontowa: berberysy Erecta i Golden Ring, catalpa Nana, magnolia siebolda, świerk Conica oraz pęcherznice Diabolo i Luteus, z brzegu różaneczniki Nova Zembla i Piercy Wiseman.
Rabata północno-zachodnia: w tyle świerk srebrny, szpaler irg błyszczących, wiśnia Amanogawa, jałowce, pięciorniki, hortensje Grandiflora, żywotniki, derenie Elegantissima, jałowiec Meyeri, sosna himalajska.
Od południa: kosodrzewiny i żylistki.
Narożnik południowo-zachodni: kosodrzewiny, żywotniki, klon Royal Red oraz pięciorniki.
Nad oczkiem: brzozy i rośliny towarzyszące.
Narożnik zachodni: świerk kłujący, sosny, jałowiec płożący, złotokap.
Narożnik zachodni cd: jałowce i żarnowce plus brzozy
Rabata północna: jałowce płożące i irgi błyszczące.
Południe: sosna czarna, różanecznik Nova Zembla, jałowce płożące i wzniesione, azalia pontyjska.
Witaj Aga...nie widziałam zdjęć z początków Twojego ogrodu...po takiej relacji to dopiero widać ogrom prac i efekty...Pozdrawiam Jola
OdpowiedzUsuńJolu, dziękuję za odwiedziny pod brzozami... faktycznie, dotąd nie pokazywałam chyba zdjęć z początków naszej przygody z ogrodem, ale tu chciałam to zrobić, żeby było wiadomo, z czym się zmagaliśmy ;-) 6 lat wydaje się niedużo, a jednak dla ogrodu to kawał czasu!
OdpowiedzUsuńSerdeczności,
A
Agnieszko! bardzo ciekawe zdjęcia - aż trudno sobie wyobrazić Twój ogród bez wypielęgnowanego trawnika. Pozdrawiam
UsuńMarysiu, jak miło że zajrzałaś!
OdpowiedzUsuńZdjęcia oddają w pełni z czym musieliśmy się zmagać na początku... wyobraź sobie, że cała działka była porośnięta brzozami-samosiejkami, zatem chcąc doprowadzić teren do stanu używalności, trzeba było poświęcić dużo czasu na karczowanie korzeni... trawa też nie bardzo chciała rosnąć... ale było warto! Teraz to już bieżące problemy i radości ;-)
Pozdrowienia,
A
Agnieszko, mając w pamięci Twój ogród prezentowany na FO aż trudno uwierzyć, że przeistoczył się niemal jak larwa w motyla, w dodatku przecudnej urody. Podziwiając dorodne obecnie okazy, pięknie skomponowane nasadzenia fajnie obejrzeć historię tego urokliwego miejsca. Świetny pamiętnik. Przeglądając Twoje posty rodzi się we mnie nadzieja, że i u mnie kiedyś też wszystko będzie takie duże. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńps. Bardzo się cieszę, że stworzyłaś to miejsce, w którym można Cię odwiedzać. Wątki na FO pędzą jak szalone, wiele ciekawych spraw umyka, a tutaj - wszystko na wyciągnięcie ręki.
Nelu, jak wiesz po swoim ogrodzie i porównaniu zdjęć choćby z poprzedniego sezonu, rośliny odwdzięczają się za wszystkie nasze zabiegi w dwójnasób. Owszem, bywa i tak, że jakąś się straci (u mnie przez wysokie wody gruntowe często atakują choroby grzybowe), ale summa summarum ogrody z sezonu na sezon rozwijają się, dojrzewają, nabierają ciała. Swój własny pięknie malujesz - na tle jasnego żwirku jeszcze bardziej się to uwydatnia - co mnie za każdym razem zachwyca.
UsuńCieszę się, że do mnie zaglądasz! Miło wymienić wrażenia, opinie, komentarze :)
Pozdrawiam ciepło,
A
I tak są to miłe wspomnienia, pomimo ogromu pracy i wyrzeczeń. Witaj Aguniu!
OdpowiedzUsuńMireczko, witam z radością! :)
UsuńTak, to są miłe wspomnienia - warto było wylać hektolitry potu w ukształtowanie działki zgodnie z jej naturalnym otoczeniem... spróbuję jeszcze odnaleźć zdjęcia z zakupu działki i stanu jej porośnięcia - wówczas wrażenie będzie pełniejsze ;-)
Pozdrowienia!
O kurczę! Chylę czoła. Szacun!
OdpowiedzUsuń