Wczesny
ranek to pora ogrodnika… Kiedy jeszcze wszyscy śpią, biorę w dłoń ulubiony
kubek ze świeżo zaparzoną kawą, wskakuję w dyżurny szlafroczek-kożuszek (mam
różne grubości na każdą porę roku ;-)) i z aparatem zawieszonym na szyi idę na
spacer podglądać przyrodę w ogrodzie.
Dzisiejszy
poranek jest wyjątkowo piękny, choć muszę z radością przyznać, że podobnych
tegorocznego lata nam nie brakowało. Jego wyjątkowość wynika jednak z czegoś
innego. Mianowicie, pokazuje ogród w innym świetle… ten, mimo że pozornie
zielony, nabrał już ledwie dostrzegalnego zabarwienia podkreślającego
schyłek lata i zapowiadającego nadchodzącą jesień. Wierzbowe i brzozowe liście
miejscami żółkną opadając na murawę, bordowe klony połyskują w słońcu swoją
czerwienią podczas gdy te zielone zaczynają się głębiej przebarwiać, na irgach
błyszczących, jarzębinach i ognikach czerwienieją owoce, trawy zaczynają
festiwal swoich wiechów i pióropuszy, niektóre z hortensji nabierają malinowej
barwy, a wrzosy wkraczają w czas swojego królowania. Czekam na astry.
W świecie zwierząt ruch. Ważki
uroczo latają nad oczkiem, motyle, pszczoły i bąki pracowicie przysiadają na
miododajnych kwiatach, sójki i sroki skrzeczą kłócąc się od wczesnych godzin, seledynowy dzięcioł z czerwonym czubkiem pieczołowicie wyszukuje pożywienia w trawniku. Wczoraj dobre 10 minut wyjeżdżałam spod swojego domu do głównej drogi (100m), ponieważ przed autem niespiesznym dreptaniem szło sobie stadko: mama kuropatwa z czwórką dzieci.
Przyznaję,
że jest pięknie.
Dlaczego
więc już teraz zaczyna mnie dopadać melancholia? Te odczuwalnie chłodniejsze
poranki, niżej przyświecające słońce, żółknące liście czy czerwone korale
jarzębin – chcąc nie chcąc kojarzą się z przemijaniem, zmianą pory roku,
kolejną cyfrą na liczniku. Wiele osób szczerze nie znosi schyłku lata, a
świadomość upływającego czasu wpędza ich niemal w depresyjne stany. Ja
postrzegam to inaczej, choć filozoficzne pochylenie się nad faktem przemijania
również mnie dotyka – najzwyczajniej w świecie cieszę się z każdego danego mi
roku, nie tylko w kontekście rodzinnym, osobistym, ale także tym ogrodowym. Możliwość
twórczego planowania późną jesienią i zimą (choćby nasadzeń balkonowych, w
przypadku posiadanych mniejszych powierzchni) następnego sezonu, uczenia się od innych
ogrodników, ale też korzystania z inspiracji z dostępnej literatury czy
magazynów, wymiana doświadczeń, nowe kontakty – na to zwykle nie mamy aż tyle czasu
wiosną i latem. Korzystam zatem z tych okazji jak najwięcej i najczęściej właśnie
jesienią i zimą. Dzięki temu oczekuję kolejnej wiosny z większą ciekawością
wiedząc, że realizacja moich planów i marzeń udoskonali nie tylko mój ogród,
ale też w szerszym kontekście upiększy kawałek świata. Wy zrobicie przecież to
samo, zmieniając swoje ogrody. Obyśmy tylko zdrowi byli...
Cała Ty Kochanie... :)
OdpowiedzUsuńPanM
Dziękuję za potwierdzenie! :)
UsuńPrzedsienienna (lub jak kto woli późnoletnia) melancholia to jest stan, który lubię i poddaję się jej jak tylko zakwitną wrzosy. Po okolicznych polach wieczorem snuje się zapach dymu, rano mgła....Ja to na prawdę lubię! Pozwól, że zacytuję A. Waligórskiego - "Jesień idzie, nie ma na to rady"....
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=2je4MvNfMH0
Iwona majowa
Przedjesienna oczywiście :)))
Usuń...i ja lubię ten stan! Poza tym, można wyciągnąć ulubiony szal, koc, ciepłe skarpety, flanelową piżamę... Za jakiś czas rozpalić w kominku... Czyż jesień nie jest pełna uroku?
Usuń" Jesień idzie, nie ma rady na to"...
"Pani patrzy - melancholijnie...
OdpowiedzUsuńSkąd ma pani tę melancholie?"
Tak mi się skojarzyło :)
Felka
Prawda, że jesień i związana z nią melancholia kojarzy się pozytywnie? :)
UsuńPięknie napisane, Aguś :-)
OdpowiedzUsuńGat, miło mi! :)
UsuńHaha... A ja mam tak na co dzień ;)
UsuńZazdraszczam ;-)
UsuńTak pięknie napisałaś i ujęłaś w słowa to co też czuję. Szkoda, że nie potrafię tak jak ty ubierać myśli w słowa. Fantastycznie się Ciebie czyta Aga.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, perspektywa jesieni, mimo że niesie za sobą także szarugi, wiatry i chłód, nastraja mnie bardzo melancholijnie i pozytywnie. Wiem, że zanim spadnie ostatni listek, czeka nas wiele pięknych widoków - właśnie mglistych i zarosiałych poranków, ognistych popołudni w słońcu. Warto czekać na ten czas :)
UsuńMiło mi, że sprawiłam Ci przyjemność tym wpisem!
Pozdrawiam,
A