niedziela, 11 sierpnia 2013

Sierpień: co robię w ogrodzie


Chwilowy oddech od upałów, ziemia porządnie podlana deszczem, przyjemna temperatura i delikatny wiaterek - okoliczności idealne do rozpoczęcia typowych w miesiącu sierpniu prac ogrodowych. Przyznam, że coraz częściej myślę o jesieni obserwując zakwitające trawy, przebarwiające się hortensje czy pierwsze pękające pączki na wrzosach. Bardzo lubię tę porę roku, która kojarzy mi się z grą światła i cienia, połyskującymi ognistymi barwami liści drzew i krzewów, babim latem i zapachem ciepłej ziemi. Już teraz zaczynam myśleć o kolejnym sezonie w ogrodzie, o czym świadczy choćby zbieranie nasion z przekwitających bylin. Czas też na inne zabiegi w ogrodzie, za które dzisiaj się zabrałam.

Na wielu roślinach widać pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni... Tawułki Arendsa, lawenda, przekwitające róże czy podeschnięte podczas upałów niektóre z hortensji bukietowych wymagają przycięcia.

Do pracy zatem!
Podsychające już kwiatostany tawułek łapiemy oburącz zbierając je razem w większą kępę i przycinamy już teraz - zabieg ten pozwoli krzewinkom na rozbudowanie systemu korzeniowego. W następnym sezonie nasze kępy powiększą swoją objętość.



Zaschnięte kwiatostany hortensji zwykle zostawiamy, by zimą zdobiły nasze ogrody. Tropikalne temperatury sprawiły jednak, że moje dwa krzewy Grandiflory - hortensji bukietowych - zaczęły zbyt szybko przekwitać. Ze względów estetycznych, zwłaszcza jeśli są jeszcze na krzewie świeże wiechy, wycinamy te, których uroda już nie zachwyca.

Nasze róże kwitną już nieco słabiej, ale wciąż możemy odpowiednio przycinać przekwitnięte pąki - mają jeszcze sporo czasu na kolejny rzut kwitnienia. Królewny przycinamy ostrym sekatorem pod skosem, nad pierwszym pędem o pięciu listkach - z tego miejsca wypuszczą świeże pędy z pąkami.



W lipcu walczyliśmy z chorobami grzybowymi, które zaatakowały nasze trzy rośliny: różanecznik Cunningham's White, nieduży cyprysik nutkajski oraz jodłę koreańską. Niestety fytoftoroza spowodowana wcześniejszymi podtopieniami była na tyle trudna do zwalczenia, że zdecydowaliśmy się usunąć krzewy, które zostaną jutro spalone. Ziemia w miejscu w którym rosły, została dokładnie zlana roztworem Previcuru.


Trawnik wciąż wymaga wielu zabiegów. Nie możemy zapominać o jego regularnym podlewaniu, nawożeniu i koszeniu raz w tygodniu. Nie pozostawiajmy też murawy na pastwę losu i działania chwastów, które nieopryskiwane, bardzo szybko się rozprzestrzeniają zagłuszając właściwy trawnik. Chwasty dwuliścienne opryskujemy roztworem Mniszka lub Biofixu (selektywne herbicydy). Z większymi możemy się rozprawić za pomocą bardzo przydatnego narzędzia:







Poza powyższymi zabiegami przycięłam lawendę, budleje i floksy oraz zaplanowałam miejsce na cebulki wiosennych kwiatów, które za kilka tygodni zacznę sadzić. Przygotowałam też miejsce w donicach na nowe jesienne nasadzenia: jutro pojawią się tam wrzosy, astry i drobne chryzantemy. Przede wszystkim jednak przeprowadziłam dziś skrupulatną akcję 'chwast' na rabatach. Jej wynik to 480l ziela :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

strzałka do góry