piątek, 6 września 2013

Ambrowiec amerykański (Liquidambar styraciflua)

Ambrowca amerykańskiego po raz pierwszy wypatrzyłam będąc w odwiedzinach u forumowej znajomej, Asi0809. Było to dość wysokie już drzewko pięknie wpasowane w przód eleganckiej rabaty, o zgrabnej koronie i zachwycających liściach. Na jego widok westchnęłam: „O, a co to za fantastyczny klon?”. W odpowiedzi zaskakująco usłyszałam jak bardzo się mylę – egzemplarz rosnący u Asi okazał się być ambrowcem amerykańskim.

Drzewko od pierwszego wejrzenia ujęło mnie swoim reprezentacyjnym pokrojem, ciekawą bruzdowaną korą i urodą liści, które do złudzenia przypominają te klonowe. Drzewo oglądałam w pełni lata, więc dopiero przed nim był jesienny spektakl przebarwiania się - wtedy zwracał uwagę seledynową, soczystą zielenią. W bliskim sąsiedztwie dostrzegłam miniaturę ambrowca, który jak się okazało, rozmnożył się za pomocą odrostu od korzenia rośliny matecznej. W tym miejscu moje oczy rozbłysły, gdy Asia ochoczo zaproponowała, że odrost będzie w najbliższym czasie mój ;-)

W międzyczasie przeczytałam w dostępnej literaturze, że ambrowiec to idealne drzewo na moje gleby: lubi stanowisko słoneczne, oraz podłoże gliniaste i wilgotne. To w sytuacji wysokich wód gruntowych występujących na naszych terenach  brzmiało dla mnie bardzo obiecująco. Ojczyzną ambrowca są Stany Zjednoczone, a w szczególności okolice Illinois, które znam bardzo dobrze. Klimat występujący w tym rejonie jest zbliżony do polskiego i strefy klimatycznej, w której położony jest mój ogród, zatem mogę być spokojna o kwestie związane z przemarzaniem. Oczywiście młode egzemplarze należy w pierwszych latach okrywać, ale w przypadku niewielkiego jeszcze drzewka nie stanowi to kłopotu.

Dzisiaj właśnie przyjechał do mnie wraz z moim miłym gościem mój ambrowiec amerykański :-) Z radością i niecierpliwością oczekuję na jego jesienną feerię barw, a już teraz cieszę się jego urodą i balsamicznym zapachem ambry. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

strzałka do góry