niedziela, 18 sierpnia 2013

Historia leśnej rabaty




Marzenie o rabacie o typowo leśnym charakterze drzemało we mnie od dawna, zwłaszcza że zachodnia część ogrodu porośnięta kilkoma zastanymi podczas zakupu działki brzozami oraz dosadzonymi przez nas sosnami niejako już taki klimat tworzyła.


Konkretna decyzja o wyznaczeniu linii rabaty oraz zerwaniu darni wyniknęła z potrzeby przesadzenia w jedno miejsce kilku azalii pontyjskich oraz zrobienia wrzosowiska. To niejako spowodowało zainicjowanie całej operacji: od ułożenia węża który pomógł wyznaczyć skomplikowany kształt, przez zerwanie darni, ułożenie obrzeży (eko-bordów), posadzenie pierwszych roślin, do ostatecznego wyściółkowania powstałego miejsca korą sosnową. 

Tak to miejsce wyglądało jeszcze bez naszej ingerencji


Wyznaczenie linii rabaty
...I z drugiej strony...
Najgorsza praca ogrodnika, czyli darcie darni...

Skończone!
Wykorowane, część roślin już jest
Leśny charakter rabaty tworzą posadzone na niej rośliny: pierwotnie znalazły się na niej iglaki takie jak świerk srebrny, choina kanadyjska oraz cyprysik nutkajski, a jej koniec zwieńczała ogromnych rozmiarów brzoza. Ukwieconą część rabaty stanowiły piękne azalie pontyjskie oraz dwa różaneczniki: fioletowy catawbiense Grandiflorum i najwcześniej zakwitający Cunningham’s White o białych kwiatach. Całość zwieńczyły wrzosy pączkowe w ilości 50 sztuk, w pięciu odmianach. Rabata celowo nie została przeładowana ilością roślin – zależało mi, aby stanowiła przestrzeń z zielonym oddechem i przyjemnym leśnym klimatem. 

Poniżej zdjęcia z maja/czerwca 2013:








Tak to wyglądało i cieszyło oczy do lipca bieżącego roku. Po powrocie z naszego urlopu z niepokojem zaobserwowaliśmy chorobowe zmiany u różaneczników oraz cyprysika nutkajskiego. Wytoczyliśmy działa w postaci oprysku oraz podlewania dokorzennego systemicznym środkiem przeciwgrzybicznym. Leczenie trwało miesiąc, niestety zupełnie bezskuteczne w walce z postępującą fytoftorozą. Z bólem serca podjęliśmy decyzję o wykopaniu dwóch chorych roślin rh Cunningham’s White oraz cyprysika. Catawbiense Grandiflorum przetrwał i odbudowuje swoją kondycję.

Puste miejsca po wykopanych roślinach należało odkazić Previcurem. Wczoraj posadziliśmy dwa solitery, które mam nadzieję, godnie zastąpią poprzedników. Są to dwa klony palmowe: Orange Dream o naturalnej kulistej koronie oraz Phoenix, bardziej nieregularny w pokroju. Zimą przez dwa sezony zamierzam rośliny okrywać agrowłókniną, potem powinny poradzić sobie same.

Stan obecny (w puste miejsca zostaną dosadzone kolejne wrzosy oraz azalie japońskie):




Mam nadzieję, że zmiany przypadły Wam do gustu :)

6 komentarzy:

  1. Aguś zmiany bardzo korzystne....chorujących roślin zawsze szoda i tym bardziej serce się kroi gdy pozbywamy się ich z ogrodu....Klony godnie zajęły miejsce RH...strzał w 10 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, bardzo się cieszę, że zmiany na rabacie są według Ciebie korzystne! Utraconych roślin jest mi bardzo żal zwłaszcza, że były duże, wychuchane i wypielęgnowane. Niestety konkretna choroba sprawiła, że leczenie było całkowicie nieskuteczne :(
    Mam nadzieję, że klony nie będą kłopotliwe, bo urodę trudno kwestionować.
    Dziękuję za odwiedziny!
    A

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj
    Na FO nie udzielam się ale z przyjemnością będę do Ciebie zaglądała.Zdjęcia jak zwykle cudne
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aszko, jest mi ogromnie miło, że mogę liczyć na Twoje odwiedziny... postaram się nie zawieść treścią i zdjęciami!
      Pozdrawiam,
      A

      Usuń
  4. Aguś piękny ten twój ogród. Czysty, spokojny i tajemniczy. Bardzo podoba mi się konsekwencja w sadzeniu roślin. Te kwasoludoby bardzo pasują do leśnego lasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, na leśną rabatę zamierzam dosadzić kolejne wrzosy oraz azalie japońskie, także dopełni to chyba jej leśnego charakteru.
      Dziękuję za odwiedziny!
      A

      Usuń

strzałka do góry