wtorek, 17 września 2013

Wspomnienie: Garden of the Gods, 2005

Chociaż podróż do Colorado Springs w stanie Colorado miała miejsce już ponad 8 lat temu, do dzisiejszego dnia wspominam ją z łezką w oku… Spektakularne skaliste góry, zapierające dech urwiska, piękne wodospady, sky-lines, niezwykła roślinność – to wszystko ukształtowała Matka Natura już przed milionami lat, a my mieliśmy okazję to zobaczyć na własne oczy. Koniecznie chciałabym móc tam kiedyś wrócić, a Wam chcę przedstawić wąską, ale atrakcyjną dla pasjonatów ogrodów część tego pięknego miejsca.


Jazda do miejsca naszego wypoczynku odbywała się przez kilka stanów i liczyła niemal 2tys. mil, dzięki czemu mieliśmy możliwość podziwiania jakże zmiennego krajobrazu Ameryki Północnej. Ciągnące się bez końca pasy autostrad wiodły nas bezpiecznie do celu podróży, a przystanki co rusz zadziwiały – a to niesamowitą czystością tzw. Rest Areas, klimatycznymi motelami i przydrożnymi restauracjami, w których urzędowali kowboje pamiętający czasy najlepszych westernów, przyjaznymi i zawsze uśmiechniętymi ludźmi, a to coraz większymi porcjami jedzenia jakie dostawaliśmy na lunch czy śniadanie. Wszystko osadzone w charakterze tamtejszych okolic, jakie znamy z typowych amerykańskich filmów. Już mijając Denver – stolicę stanu Colorado – krajobraz z równinnego zrobił się niepokojący, górzysty, porośnięty lasami oraz miejscami preriowy.

Dziś chcę Wam pokazać wspaniałe miejsce, jakim jest Garden of the Gods, czyli Ogród Bogów. Miejsce to jest publicznie dostępnym parkiem krajobrazowym, po którym zwykle Amerykanie urządzają sobie amerykański spacer („In american style" = najwolniejszy bieg w aucie, otwarte okno, łokieć poza nim ;-)) My wybraliśmy się na tradycyjną pieszą wycieczkę, wyposażeni jedynie w wodę mineralną i okulary przeciwsłoneczne… Pogoda była wspaniała: pełne słońce, dość suche powietrze i bardzo przyjemna sierpniowa temperatura. To co zobaczyliśmy, przeszło nasze oczekiwania, a określić je mogę tylko jako cud natury. Skaliste góry w kolorach od piasku, przez różowości do ceglastej czerwieni, strzeliście wyrastały aż do nieba, będąc rozrzuconymi po suchej równinie. Roślinność (choć bogata, to jednak typowo preriowa) zachwycała swoim przystosowaniem się do panujących tam surowych warunków, a przemykająca zwierzyna (łosie, owce, lisy, kozice) dopełniała obfitości tego naturalnego skupiska. Warto wspomnieć, że Ogród Bogów to także dom dla ponad 100 oryginalnych gatunków ptaków. Nad strumykami trzeba uważać, bo poza przyjaznymi jaszczurkami, wygrzewają się tam także węże.

Zdjęcia przybliżą Wam jedynie namiastkę tego, co widzieliśmy. Stary aparat fotograficzny nie był niestety w stanie wyciągnąć głębi kolorów oraz oddać choć części wrażeń, mam jednak nadzieję, że zostawi wyobrażenie jak wygląda jeden z najpiękniejszych ogrodów Dzikiego Zachodu. 

 





















6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe zdjęcia. Pobudziły moją wyobraźnie, ponieważ myśląc o Ameryce widzę zatłoczone miasta lub pustynną równinę przeciętą drogą o nieskazitelnie równym asfalcie (ah, te filmy). Zazdroszczę tak dalekiej podróży :)
    Gorące pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje wyobrażenie jest słuszne! :) Jednak poza tymi widokami występuje taka różnorodność pod każdym względem (klimat, ukształtowanie terenu, roślinność etc., jak i wielkie metropolie), że marzeniem byłoby zwiedzić całe Stany: od Florydy na upragnionej Alasce skończywszy.
      Miło mi, że ta krótka relacja Ci się podoba!
      Pozdrawiam równie gorąco :)

      Usuń
  2. Agnieszko piękna wycieczka. Ameryka ma wiele twarzy, a ta jest jedną z najciekawszych. Wierzę, że kiedyś odbędziesz taką podróż być może podzieloną na etapy, czego Ci życzę!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że jak na to patrzę i wspominam to też bym to chętnie powtórzył...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś znowu dane nam będzie zobaczyć to miejsce...

      Usuń

strzałka do góry